WRÓĆ DO ZNALEZIONE

Jacek Santorski, I / Refleksje o przywództwie jutra, zaufanie, motywacja, komunikacja, budowanie relacji, przywództwo

WRÓĆ DO ZNALEZIONE

To miała być pozycja dająca mi chwilę oddechu od literatury i podcastów na przecięciu pojęć edukacja / AI / pokolenie Z. Jakoś w ostatnich kilku tygodniach właśnie te zakresy mnie pociągnęły i zaczęły stanowić przeciwwagę dla tematyki CX, lojalności, motywacji i komunikacji.

Przynajmniej zakładałem, że tak będzie, lecz okazuje się, że punktów styku pomiędzy tymi zagadnieniami jest tak dużo, że to bardziej naturalne poszerzanie horyzontu niż patrzenie (chociaż częściowo) w innym kierunku.

W sumie podobnie jest z tą książką – „I” jest doskonałym sposobem na łączenie rzeczy, które wydają się nie być ze sobą wprost skorelowane. W pierwszym oglądzie pewne elementy są wykluczającymi się dla siebie, jednak sięgając głębiej okazuje się, że da się je łączyć.

Na początek, rozdźwięk

Po tej książce spodziewałem się… czegoś innego. Spodziewałem się… nie wiem w sumie dokładnie czego, ale nie tego, co nastąpiło. Nie chodzi w ogóle o rozczarowanie (mocne słowo), lecz o zaskoczenie.

Wertując książkę po jej zakupie (już jakiś czas temu) wiedziałem, że będzie mieć formę rozmowy – spoko.
Widziałem, że będzie podzielona na pewne części, które wprowadzają pewien ład w zakresie tematów:
Biznes
Ludzie

Relacje
Zarządzanie sobą
Punkt widzenia
Charakter
Przywództwo w kryzysie

Jak dla mnie spójnie i rzeczowo. Do tego ciekawy Słownik zamieszczony na końcowych stronach. Byłem pozytywnie nastawiony – szczególnie wyczekując niektórych rozdziałów, wnosząc po ich tytułach. Do tego, tak bardzo trafiające w moje zainteresowania i myśli przewodnie poruszane na mojej stronie, lecz tutaj w kontekście przywództwa.

Jednak lektura okazała się bardziej wymagająca niż się spodziewałem.

Rozmowa – czy aby na pewno?

Nie jestem do końca pewien w jakim zakresie czasu Panowie Jacek Santorski i (rozmawiający z nim na łamach książki) Paweł Oksanowicz, przebywali wspólnie w jednym pomieszczeniu. Być może rozmowa miała charakter zdalny i to poprzecinany sporymi przerwami. Może powód był inny. Powód czego? Tego, że czytając tę książkę mającą w jej zamyśle formę rozmowy, jak dla mnie za mało się ona „klei”. Mam wrażenie, że momentami Panowie się nie słuchali, wątki uciekały. Czasem miałem wrażenie, że może adresat pytania nie chce udzielić wprost odpowiedzi bądź zadający je nie chce pociągnąć niektórych ciekawych wątków, lecz skręca w kolejne zagadnienia.

Miałem czasem wrażenie (podkreślam, że całkowicie subiektywne), że książka serwuje trochę skakania po tematach i fragmentami prezentuje dalekie nawiązania tematyczne, które odciągają od głównego nurtu. Chciałbym czasem dać się wciągnąć w niektóre zagadnienia, ale bywałem skutecznie z nich wybijany dorzucanym wątkiem pobocznym.

Struktura – niby sprawa czysto techniczna

W sumie właśnie o czysto techniczną i graficzną sprawę mi się teraz rozchodzi. Rzecz w tym, że jak dla mnie, umieszczone w tekście wtrącenia w postaci dodatkowych przemyśleń, sentencji i wycieczek koncepcyjnych, są zbyt mało wyodrębnione od głównego tekstu. Zabieg zamieszczania tego typu uzupełniających i wzbogacających elementów jest ciekawy i same teksty są dobrze skorelowane, lecz zbyt słabo graficznie oddzielone od bazowego tekstu, a zatem wprowadzają chaos (jak dla mnie) w odbiorze treści.

Pewną ciekawostką, której do tej pory nie potrafię poukładać sobie w głowie jest łamanie tekstu i fakt, że kończy się on na danej stronie na różnej wysokości od dołu. Niby pierdoła (zdaje sobie sprawę), jednak w momencie, gdy książka w formie rozmowy pomiędzy dwoma Panami jest wzbogacana o dodatkowe wprowadzenia do niektórych części książki, a także uzupełniana o opisy serwowane przez Pana Jacka Santorskiego, to przy braku jednoznacznych graficznych zabiegów oddzielających różne formy serwowanych treści, czułem się czasem zagubiony.

Ostatni już zarzut – obiecuję

Czytając tę książkę miałem subiektywne poczucie, że mam do czynienia z rozbudowanym w treści folderze promocyjnym. Mocne? Wiem i przepraszam, ale po prostu takie miałem odczucie.

Rozumiem, że wiedza w tej książce jest czerpana z określonych doświadczeń, przemyśleń i zagadnień poruszanych na kursach, a także jest efektem wypracowywanych rozwiązań stosowanych na co dzień w Akademii Psychologii Przywództwa prowadzonej przez Pana Jacka Santorskiego.

Mam pełną świadomość tego, jak działa tenże program, jak wspaniałe i cenione osoby są częścią tej inicjatywy, a także jak wielu znamienitym przedsiębiorcom realizowane w niej kursy pomogły w rozwoju i poszukiwaniu dalszych ścieżek rozwoju. Jednakże nie spotkałem się dotąd z inną pozycją, w której przywoływanie nazwy jednostki dydaktycznej byłoby tak częste.

Ponieważ książki czytam w tradycyjnej formie (papierowej), a jednocześnie brakuje mi determinacji, aby policzyć dokładnie, ile razy padła nazwa Akademii bądź skrótu APP, to nie podam takiej wartości. Było tego jednak dużo. Jak dla mnie dużo za dużo.

Ale do meritum

Gdy jednak człowiek oswoi się z tymi opisanymi przeze mnie powyżej kwestiami, to można z książki zaczerpnąć ciekawe przemyślenia i wskazówki.

Pan Jacek Santorski posługuje się doskonałymi opisami historii polskich przedsiębiorców. To absolutna zaleta tej pozycji.
Dzieli się szalenie ciekawymi doświadczeniami opisując konkretne przypadki i rozmowy, które ze względu na osadzenie w polskich realiach, szczególnie dobrze do mnie trafiają. Szalenie ciekawe dla mnie były zagadnienia związane z podkreśloną istotnością słuchania w dzisiejszych czasach. Zarówno słuchania pracowników, ale też siebie (tego siebie własnego – od środka) i budowania na tej podstawie zaufania.

Bardzo ciekawą obserwacją przedstawioną w książce było zwrócenie uwagi, że w obecnych czasach rzadziej mamy do czynienia z samcami i samicami alfa, którzy działają w pojedynkę. Pan Jacek Santorski zwraca uwagę na upowszechnianie się w biznesie dwuosobowych zespołów. Osób, które działając w tandemie mają możliwość rozmawiania ze sobą, wspierania się, ale też spierania się. Nie zawsze obie osoby są widoczne dla mediów, gdyż jedna z nich jest bardziej wycofana i skupia się na tym biznesie od środka.

Dla mnie jest to odkrywcze szczególnie dlatego, że dało mi to przestrzeń na analizę swojej sytuacji – może kiedyś to rozwinę przy innej okazji, gdyż bardziej nadaje się na podstronę „uzewnętrznienia” niż rozpisywanie się w tym miejscu :)

Jim Collins – jak się cieszę

W „I” znajduje się też sporo nawiązań do książek Jima Collinsa, m.in. „Od dobrego do wielkiego”, „Wielcy z wyboru”. Tę ostatnią czytałem kilka lat temu i z tego powodu nie znalazła się w przestrzeni mojej strony WWW, która niedawno miała dopiero swój pierwszy rok istnienia. Pan Santorski przekonał mnie, że warto jednak ująć tę książkę na mojej stronie i uwypuklić kilka elementów, które doskonale wpisują się w poruszaną przeze mnie tematykę.

Słowo „labolatorium”, które ze mną zostanie na dłużej

Nie byłbym sobą, gdybym nie zwrócił uwagi na szalenie inspirujący mnie temat związany z przyzwoleniem w organizacjach na popełnianie błędów. Oczywiście w pewnym schemacie działania i rozumieniu pojęcia błędu – pisałem o tym między innymi tutaj.

Trafiło do mnie doskonale stwierdzenie, do którego nawiązuje Pan Jacek Santorski, zaczerpnięte od Jacoba Morgana z książki „The Future Leader”, który przewiduje, że lider jutra przestawia się z myślenia o firmie jako „fabryce”, na myślenie o niej jako „labolatorium”.

Daje tym samym do zrozumienia, iż prawdziwy lider przyszłości daje przyzwolenie na eksperymentowanie przez pracowników (i przez niego samego), stawianie wyzwań, wykorzystywanie nowych danych, układanie ich na nowo, poszukiwanie rozwiązań. W takim podejściu zwiększa się co prawda ryzyko popełnienia błędu. Kluczem jest jednak szukanie nowego, identyfikowanie, przyglądanie się, bycie też czujnym obserwatorem, a także wyciąganie z eksperymentów wniosków, szybkie uczenie się, implementowanie nowych rozwiązań i znowu podejmowanie kolejnych działań.

Koniec końców

Finalnie więc książkę polecam, ale sugeruję odpowiednie nastawienie do niej, wykrojenie czasu i przestrzeni na skupienie. Jak dla mnie (podkreślam wielokroć), to nie jest książka do codziennego przejazdu autobusem, w którym mamy okazję zerknąć w 2-3 strony w wolnej chwili. Lektura wymaga koncentracji i czasu.

Osobiście zużyłem też „nieco” ołówka do robienia w niej notatek i tłumaczenia tego, co książkowe na swoje, czyli proste. Bo przecież jestem prostym chłopakiem ze wsi.

Copyright © 2024-2025 All rights reserved

Kontakt