21 maja 2025

Yoda kontra Zuckerberg?

Czas czytania: 7 min.

Porażka ma w sobie pewną masakryczną składową – jest nią nazwa. Nie sama w sobie, lecz pejoratywne jej odbieranie. Świat, w którym żyjemy, jest tak obecnie ukierunkowany, że na piedestał wynoszeni są ekstrawertycy, ludzie sukcesu, którzy brylują na salonach, mają dużą łatwość w nawiązywaniu kontaktów, naturalną umiejętność zjednywania sobie ludzi, obycia, dużą ekspresję w zachowaniu – po prostu umieją znaleźć się, tak naturalnie w wielu sytuacjach. Potrafią się łatwo komunikować, budować zaciekawienie sobą, swoją postacią, sposobem komunikacji, opowiadanymi historiami. Wiele tych składowych czasem występuje pojedynczo, a czasem spotykających się w jednej osobie. Za tym idzie od razu bardzo często obraz sukcesów, które odnoszą, doskonałych pomysłów, ogromu kreatywności, konsekwencji, skuteczności. Mając obraz ich samych, a także zbudowanych wokół nich historii rzadziej mówi się o tym, że ich życie nie było usłane tylko sukcesami i doskonałymi pomysłami, które wyjmują z kieszeni, gdy tylko do niej sięgną. Czasem sięgają do nie swojej kieszeni (ale o tym napiszę może innym razem przy okazji zagadnienia osiągania sukcesów na kanwie innowacyjności i jej przekuwania w sukces).

Porażka niejedno ma oblicze

Rzecz w tym, że wiele sukcesów zanim stało się sukcesami miało po drodze jeszcze więcej braci i sióstr o imieniu porażka. Truizm powtarzany w wielu publikacjach. Mam tego świadomość. Rzecz jednak w tym, że często myśląc o porażce oceniamy ją w kategoriach czegoś, co kojarzy się negatywnie. Czegoś, co wywołuje raczej niezbyt przyjemne doznania i wspomnienia. Rzadko uśmiechamy się na wspomnienie jakiegoś nieudanego eksperymentu, braku uzyskania oczekiwanego rezultatu danej kampanii reklamowej, wtopy na poziomie liczby odsłon zamieszczonego wpisu, nieudanego wyniku rozmowy sprzedażowej bądź spotkania w sprawie pracy – nie wspominając już o porażce w meczu piłkarskim ligi biznesowej naszej drużyny, w której gramy na prawym skrzydle. To jest naturalne, że negatywny efekt uzyskiwany w wyniku realizacji danego zadania wpływa na nas przygnębiająco. Ważne jest jednak to, co z tym zrobimy. Jaki będzie nasz kolejny odruch po pierwszym odczuciu poniesionej porażki. To ciekawy wątek, który jako kolejny opiszę w osobnym tekście.

Wracając ponownie do meritum – może lepiej nie brać się za niektóre sprawy, w których czujemy, że porażkę łatwo odnieść? Może faktycznie chronić się przed negatywnymi skutkami nie podejmując się pewnych wyzwań i nie próbując robić czegoś, czego efektu nie jesteśmy w 100% pewni?

Film, z którego można czerpać garściami

Kilkadziesiąt lat temu pojawił się pewien film, który co do zasady został stworzony jako potrójna trylogia – po takim zdaniu, spora część osób już wie, że mowa o „Star Wars”. Seria filmów stanowiących kopalnię treści, które można przenieść między innymi na język biznesu ze względu na wielość i głębię tekstów, które były nawiązaniami do tak wielu, bliskich nam sytuacji w naszym codziennym życiu – może dlatego, że te filmy to przecież baśń opowiedziana w nowy sposób.

Spora liczba tych ważnych i ciekawych stwierdzeń jest serwowana z ekranu przez Yodę.  Tenże zielony bohater, mistrz Jedi, myśliciel, filozof, postać epatująca swą mądrością wynikającą również z wieku i doświadczenia, ucząc jednego ze swoich padawanów zaserwował mu doskonale pasującą do tego wpisu radę.

Jest wieczór (jak sądzę) na jednej z wilgotnych, zarośniętych egzotyczną roślinnością planet gdzieś na dalekich rubieżach. Luke Skywalker w trakcie treningu prowadzonego pod okiem swego Mistrza, miał za zadanie wyciągnąć z pewnego kosmicznego bagna swój statek (X-wing). Nie za pomocą lin, dźwigni, własnych mięśni, lecz z wykorzystaniem siły swojego umysłu wspieranego Mocą – wtajemniczeni i fani całej sagi wiedzą o czym mowa.

Luke potrafił już przesuwać i podnosić z wykorzystaniem wspomnianej Mocy drobne rzeczy – stąd Yoda dał mu kolejne, trudniejsze zadanie. Reakcja młodego ucznia była naturalna – był na równi zaskoczony i powątpiewający, co wyraził mówiąc „nie wyciągniemy go. Przesuwanie kamieni to jedno, a to (statek kosmiczny) to coś zupełnie innego”. Po namowie przez Mistrza w końcu powiedział „w porządku, spróbuje”.

Wówczas Yoda natychmiast zareagował protestując: „Nie! Nie próbuj. Rób albo nie rób. Nie ma próbowania.”

Luke skupił się, muzyka zaczęła dodatkowo budować napięcie, statek w bagnie drgnął, muzyka stawała się coraz bardziej przejmująca, na twarzy Luka pojawiło się jeszcze większe skupienie, muzyka stawała się głośniejsza, kompozytor dodał wyższe tony, ręka ucznia drżała, statek się nieco wyłonił z wodnistej brei, R2D2 (taki droid) popiskiwał radośnie i… nie udało się. Luke siadając na ziemi, zmęczony i zrezygnowany, powiedział myśląc o statku „nie mogę, jest za duży”.

Próbowanie próbowaniu nie równe

Tyle historia filmowa – przez jakiś czas miałem pewne przemyślenia, że może faktycznie nie warto próbować. Trzeba po prostu robić rzeczy, ale z pewną świadomością, aby je zrobić bądź odpuścić i po prostu nie robić. Nie próbować. Czasem jednak nie dawało się ich po prostu zrobić. Przychodziły porażki. Można zatem powiedzieć, że to było próbowanie, ale bez świadomego nastawienia, że się próbuje. No, ale Yoda przecież mówił, że nie ma próbowania. Zatem czy warto próbować? Jak de facto się w tym połapać? Działam wbrew zaleceniom wielkiego myśliciela? Z drugiej strony może Yoda się mylił? On, wielki Mistrz Jedi się mylił!?!?

Obejrzałem zatem ten fragment „Gwiezdnych Wojen” raz jeszcze i jeszcze, a potem znowu. W końcu rozkminiłem ten temat kilka lat później. Ważne jest to, jak Luke podchodzi do tego zadania. W filmie widać to w jego zachowaniu – tuż przed wypowiedzeniem przez niego słów „w porządku, spróbuje”. Zresztą kadr filmowy z momentu tuż przed wypowiedzeniem tej sentencji, stanowi ilustrację niniejszego artykuły. Ciało Luka, cała komunikacja niewerbalna wyrażona w mimice, ruchu głowy, opuszczonych ramionach, a także dodatkowo tembr głosu dają do zrozumienia, że facet chce zrealizować zadanie na zasadzie: „a co tam, spróbuje. Może się uda, a może się nie uda. Zobaczymy”.

Słowa Yody są zatem reakcją nie tylko na to, co mówi jego uczeń, ale również na to, jak to mówi oraz jak się przy tym zachowuje. Ważne jest to, aby próbować, lecz nie z nastawieniem dopuszczającym możliwość porażki i akceptowanie jej jako wysoce prawdopodobnej, a ewentualny sukces może być miłym zaskoczeniem. Chodzi o odwrócenie tego nastawienia.

Ważne jest próbowanie z przekonaniem, że osiągnie się cel. Ewentualna porażka jest możliwa, lecz nie jest dopuszczana na etapie realizacji zadania. W przypadku jej zaistnienia należy podjąć stosowne działania – to jednak już inne zagadnienie, które postaram się opisać w osobnym materiale i podlinkować tutaj.

Różnica tkwiąca w zaangażowaniu

Dodatkowo po latach natrafiłem na teksty, które stały w opozycji do mojego pierwotnego odbioru twierdzenia Yody, a tym samym pozwoliły scementować moje finalne poukładanie sobie tego zagadnienia w głowie – także w praktyce życia codziennego.

Między innymi Mark Zuckerberg zwykł mówić do osób ze swojego zespołu „popełniaj błędy szybciej”. Odczytywać to można tylko w jeden sposób – nie bój się popełniać błędów, działaj, realizując zadania odważnie. Podobnie do zagadnienia odnosi się Elon Musk (w książce o tymże, autorstwa Waltera Isaacson). Ojciec SpaceX podchodził do tworzenia pierwszych (ale też kolejnych) projektów dotyczących podboju kosmosu na zasadzie świadomości popełniania błędów. Nie uchronił się przed nimi – dopiero czwarta próba wyniesienia rakiety Falcon 1 zakończyła się sukcesem, czyli osiągnięciem niskiej orbity okołoziemskiej. Wcześniejsze PRÓBY kończyły się porażkami – spektakularnymi fajerwerkami wartymi miliony dolarów.

Miał w tym jednak swój cel – zespół opracowywał rozwiązanie w najbardziej optymalny sposób w jaki jego zdaniem to było możliwe, wdrażał je rozpoczynając start i obserwując jak przebiega, zbierając przy tym ogrom danych do dalszych analiz. Tu już jednak przechodzimy do osobnej historii, jak podchodzić do rezultatów podejmowanych działań, w tym ponoszonych porażek.

Bez wątpienia jednak można dojść do wniosku, że warto działać, warto próbować. Oczywiście, że nie mamy gwarancji odniesienia sukcesu. Ważne jednak jest właściwe przygotowanie do działania, a następnie podejmowanie go z ogromnym zaangażowaniem, a także przekonaniem o odniesieniu sukcesu, czyli uzyskaniu oczekiwanego rezultatu.

 

Grafika: kadr z filmu „Gwiezdne wojny: Część V – Imperium kontratakuje”

WRÓĆ NA UZEWNĘTRZNIENIA