Jakże łatwo w codziennej komunikacji, nie tylko w stosunku do własnych dzieci bądź sportowców widzianych na ekranie, posługiwać się dość swobodnie pojęciami talent, smykałka, dryg, uzdolnienie, geniusz. Wydają się być one bliskoznacznymi, które można dość swobodnie stosować wymiennie. Nic bardziej mylnego.
Ład terminologiczny
Książka profesora Lechosława Garbarskiego porządkuje przytoczone powyżej pojęcia, przedstawiając ich definicje i zwracając uwagę na ich zależności względem siebie. Występuje bowiem pomiędzy nimi bardzo konkretna korelacja, a różnice są jednak znacznie większe niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Tym bardziej, gdy odniesiemy je do konkretnych przykładów i osób, które zostały przedstawione w tej książce jako ci, którzy dzięki posiadaniu stosownych uzdolnień, przekuli je w talent, a następnie zamienili w sukces. Pozycja Pana Profesora Garbarskiego jest bowiem ciekawym opisem zjawisk opierającym się między innymi na przeprowadzonych wywiadach z czterdziestoma osobami, które dzięki talentowi odniosły sukces w jednej z dziedzin jakimi są sport, sztuka, biznes bądź nauka.
Poruszane zagadnienia stanowić mogą ciekawą inspirację dla wielu z nas, którzy występujemy codziennie w tak wielu różnych (często jednoczesnych) rolach: rodzica, trenera, nauczyciela, wychowawcy, opiekuna, przełożonego, dziadka/babci czy przyjaciela.
Znaczenie czasu
Spośród kilku ciekawych zagadnień poruszanych na kartach tej pozycji, moją uwagę szczególnie przykuła kwestia motywacji zarówno zewnętrznej (tu nawiązanie do tego, jak możemy wpływać na naszych podopiecznych), jak i wewnętrznej. Pojawiają się zatem zagadnienia zwracające uwagę nie tylko na istotność tych dwóch źródeł pochodzenia motywacji, lecz również na ich zmienność wynikającą chociażby z kolejnych następujących po sobie etapów życia danego człowieka.
Poczynając już bowiem od dzieciaczka mającego 3-5 lat ważne jest stosowne dostrzeżenie u niego uzdolnień w zakresie sportu czy sztuki (np. tańca). Zaopiekowanie się nimi właśnie w tym wieku, również poprzez stosowanie odpowiedniego sposobu motywacji, stanowić może o tym, czy faktycznie będzie taki młody człowiek miał szanse na odniesienie efektywnie sukcesu w wieku lat 20, czy 26. W pewnych dyscyplinach zdiagnozowanie ewentualnych talentów 2, 3 lata zbyt późno, przekreślać może szanse dla danego delikwenta na finalne odniesienie spektakularnych sukcesów w danej dziedzinie. Brzmieć to może dość drastycznie i wręcz prowadzić do narzędziowego traktowania tak młodych przecież ludzi, jednakże z drugiej strony faktycznie stanowi, co potwierdzają przytoczone w książce wypowiedzi wybitnych polskich sportowców i artystów, o uzyskaniu ostatecznie statusu ikony w danej dyscyplinie.
Inaczej oczywiście prezentuje się sytuacja w przypadku naukowców i biznesmenów, którzy efekty swojej pracy definiowane jako „odniesiony sukces” mogą zrealizować w znacznie późniejszym wieku, czyli dopiero mając na głowie biel konkurującą ze śniegami Antarktydy, czy też powierzchnię gładko wygolonej skóry na czubku głowy w celu uniknięcia konieczności zaczesywania (równie przedziwnie długich, co rzadkich) włosów z lewej skroni na tę stanowiącą jej lustrzane odbicie po drugiej stronie tejże głowy.
Co więcej, bardzo często naukowcy czy ludzie biznesu dochodzą do ostatecznych sukcesów będących ich efektem i finalnym sukcesem, właśnie ze względu na zdobyte doświadczenia, wielość porażek, jak i nieudanych po drodze eksperymentów, z których wyciągnęli wnioski. A do tego przecież potrzeba czasu. Zresztą w przypadku sportu i sztuki może być podobnie – osiągając mniejsze bądź większe dokonania jako sportowcy, można finalnie w wieku nieco bardziej podeszłym realizować się i osiągać faktyczny, znaczny sukces w roli trenera czy mentora.
Nie obędzie się bez motywacji
Wracając jednak do motywacji. Autor zwraca uwagę na ciekawe zagadnienie „świadomych praktyk ćwiczeniowych”, tłumacząc je jako świadome działania danego człowieka, które są zaplanowane i ukierunkowane na podniesienie poziomu ich wykonania. Dzięki czemu stajemy się w pewnym momencie w czymś doskonali.
Te świadome praktyki ćwiczeniowe wymagają oczywiście czasu, znacznego wysiłku, dostępu do nauczycieli/trenerów, a także czasem dodatkowych zasobów specyficznych dla danej dziedziny (obiektów, środków finansowych etc.). Szalenie ważna jednak w ich realizacji jest właśnie motywacja, która występuje jako jeden z czterech głównych czynników - obok posiadanych umiejętności, otrzymywanej od razu informacji zwrotnej odnośnie uzyskiwanych rezultatów, a także powtarzania zadania z uwzględnieniem zgłoszonych uwag.
Przypadek jako element motywujący, czy może kierunkujący
W książce podkreślone są również zagadnienia motywacji, do której prowadzi każdy kolejny odniesiony sukces i osiągnięcie, gdyż utwierdzają nas one we właściwym podejmowaniu decyzji. Jednocześnie można powiedzieć, że buduje wiarę we własne możliwości.
Z przeprowadzonych badań, jak i wywiadów zamieszczonych w tej publikacji wynika, że dla sportowców motywujące są oczywiście zdobyte medale, pobite rekordy, ale również… przypadkowe sytuacje.
Na przykład wyjazd na zawody, w których będąc nastolatkiem zostało się powołanym do drużyny seniorskiej, ze względu na chorobę innego z zawodników grających na określonej pozycji. Nie chodzi w tym przypadku jedynie o podniesione morale ze względu na fakt trenowania czy grania w „poważniejszej” drużynie. Przypominane jest w tym przypadku powiedzenie, że każdy dzień trenowania z rówieśnikami jest dniem straconym.
Jak się okazuje, to samo dotyczy naukowców. Nie zawsze motywujące są osiągnięcia naukowe, przyznane nagrody czy granty, ale fakt, że podczas jakiegoś zaplanowanego eksperymentu, zdecydowano się zupełnie przypadkiem zastosować jakiś środek, dodać jakiś parametr badawczy, zwrócić oczy na całkowicie inny aspekt eksperymentu, który okazuje się przełomowym zdarzeniem. Wynika to jednak nie z przysłowiowego „upssss… wydarzyło się”, lecz otwartości umysłu na nowe elementy, które pojawiły się przypadkiem, a dany badacz potrafił je odpowiednio opisać, zinterpretować i zareagować na nie – nawet w trakcie pracy nad bardzo zwymiarowanym eksperymentem.
W tym miejscu mógłbym dodać coś od siebie; gdyż coś o tym zapewne wie pułkownik Edward Murphy (amerykański wojskowy pilot inżynier), który pracował przecież nad konkretnym eksperymentem razem z Johnem Stappem dotyczącym testowania ludzkiej odporności na przeciążenia. Podczas tych badań popełnił srogi błąd podłączając źle czujniki, w efekcie czego uzyskano całkowicie błędne parametry.
Od tej pory, gdy coś może pójść nie tak, nazywane jest prawem od jego nazwiska. Tym samym człowiek ten przeszedł do historii i wspominany jest przez wielu, przy wielu okazjach. Uzyskał ten status… przez przypadek.
Można? Można. Ważne, żeby działać, podejmować trud w dziedzinie, która nas interesuje, mając odpowiednie nastawienie, własną motywację do działania, a także odpowiednie osoby w swoim otoczeniu, które będą dla nas stosownym wsparciem. Warto pamiętać, że mogą one na co dzień kryć się pod różnymi, niby zwykłymi rolami: rodzica, nauczyciela, wychowawcy, opiekuna, przełożonego, dziadka/babci czy przyjaciela.
Copyright © 2024-2025 All rights reserved