Czas czytania: 2 min. 30 sek.
Napadnięty sytuacją niespodziewaną, kilka godzin miało być spisanych na straty, ale okazało się, że przyniosło treść, którą się dzielę.
Wizyta w szpitalu
Nieważne jaki oddział, w którym szpitalu. Ważne, że jadąc na wizytę nie miałem przy sobie niczego, co pozwoliłoby na zabicie czasu. Miało być długo i nudno. Myliłem się.
Od wejścia przez drzwi na właściwy korytarz szpitala, skupiłem wzrok na prawej jego stronie – tam, gdzie zlokalizowane były drzwi. Lewa strona była obstawiona siedziskami – były to ławki przytwierdzone do ściany.
Na drzwiach czwartych od wejścia (ostatnich w korytarzu) znalazłem karteczkę z napisem „Rejestracja”. Wszedłem, otworzyłem usta i nawet udało mi się powitać Panie, lecz w odpowiedzi usłyszałem: „Ma Pan bilecik?”.
Nie miałem.
„Proszę cofnąć się do drzwi wejściowych na korytarz – tam jest biletomat – pobrać numerek – czekać”.
Tak zrobiłem. Jedyne co mnie zaskoczyło to fakt, że wchodząc nie zauważyłem tego biletomatu – stał w kącie zastawiony kwiatkiem – dość dorodnym. Można pogratulować dbałości o zieleń wzbogacającą powietrze w tlen, podnoszącą na duchu, pomagającą w wyciszeniu się. Szkoda, że trzeba było nieco przecisnąć się między rośliną i nieprzesuwalną ławką. No nic, nie będę się rzucał. Toż to drobiazg. Bilecik wskazywał: jesteś piąty – świetnie.
Obserwacja pasjonującego zjawiska
Usiadłem i miałem czas na nudę. Tak potrzebną, żeby przemyśleć czasem sprawy, na które brakuje czasu.
Siedząc obserwowałem zachowania kolejnych pacjentów. Co ciekawe, wszyscy przechodzili tę samą procedurkę co ja. Trzeciej po mnie osobie chciałem podpowiedzieć co ma zrobić zanim wejdzie do Rejestracji – dla zaoszczędzenia czasu, liczby kroków, ale… postanowiłem, że przeprowadzę eksperyment. Zanim przyszedł lekarz nazbierało się 14 pacjentów – niektórzy przyszli z pomocnym wnukiem bądź wspierającą córką. Wszyscy (pełne 100%) przeszli przez cykl:
- wejście na korytarz
- minięcie niewidzialnego biletomatu w gąszczu zadbanej roślinności
- wejście do rejestracji
- powrót do biletomatu
- przeciśnięcie się pomiędzy zieleniną, a ławeczką
- przycupniecie na ławeczce – dopóki było miejsce.
Gdy się zagęściło – pojawił się lekarz, który przyjmował w sali nr 3.
Teraz zaczęła się jazda.
Przychodzili nowi pacjenci działając w schemacie, jak powyżej. Lekarz przyjmował w gabinecie bliższym wejściu na korytarz, zatem ludzie zaczęli się mijać, przeciskać, krzyżując swe drogi między poszczególnymi drzwiami.
Poziom skomplikowania rósł, tym bardziej, że po wizycie u lekarza część osób wracała do Rejestracji po wypisy i skierowania.
Czas na wnioski
Siedząc zastanawiałem się:
- czy Paniom w Recepcji nie utrudnia życia to, że tylu pacjentów muszą informować o właściwej kolejności zdarzeń?
- czy ktokolwiek zastanowił się, jak można zaplanować kolejność sal w tym korytarzu, aby zmniejszyć krzyżowanie się ścieżek pacjentów?
Wychodząc po wizycie, postanowiłem zerknąć co znajduje się za drzwiami nr 1 w tym korytarzu, za którymi moim zdaniem idealnie sprawdziłaby się rejestracja.
Co zobaczyłem?
„Pomieszczenie socjalne”
Grafika: Canva AI