09 listopada 2025

Lojalność, która uwiera – terminologicznie

Czas czytania: 3 min.

Z lojalnością do marek jest różnie. Z adekwatnym stosowaniem słowa „lojalność” jest dramatycznie. Potrafi załamać (co prezentuje zdjęcie). Również zdarza się na najwyższych stanowiskach. Przesadzam?

Czytam…

Kilka dni temu miałem okazję prowadzić krótką wymianę zdań z osobą, która piastuje stanowisko Head of Marketing & Communication w sporej firmie. Trochę enigmatycznie? Przepraszam, ale pisząc więcej doprowadziłbym Was do źródła, a nie jest moim celem wyżywanie się na firmie, a tym bardziej na człowieku (w systemie badania stylów zachowań DISC jestem między innymi S-ką). Chodzi mi jedynie o zasygnalizowanie zjawiska.

Wypowiadał się tenże Pan na temat zagadnienia lojalności i sposobu jej budowania – komentując de facto pewien program rabatowy wzbogacony o wręczanie nagród za korzystanie z usług, jak i kupowanie produktów, który reprezentowana przez niego firma wdrożyła. Co do zasady idea dobra i słuszna. Mechanizm ciekawy, bo trochę inny niż u konkurencji. Program zachęcający do korzystania z produktów jakie oferuje firma. Świetnie. W mojej jednak ocenie nadużyciem było posługiwanie się w tym kontekście określeniem budowania przez ten program lojalności, a nawet „okazywaniem lojalności klientowi”, jak twierdził cytowany.

…i reaguję

Pozwoliłem sobie wejść w polemikę z autorem tych słów podkreślając, że doceniam zastosowane rozwiązania w opisywanym programie, ale zwracając też uwagę, że nie jest adekwatne nazywanie go programem lojalnościowym i to „działającym w obie strony” – jak przekonywał mój rozmówca.

Uzyskuje odpowiedź i nie wierzę

Jaką uzyskałem odpowiedź?
Poza poszanowaniem mojego zdania pojawiła się opinia, iż „Słowo lojalność może być definiowane na wiele sposobów”.

Przyznaję, że zostałem zbity z tropu.

Rozumiem, że na wiele sposobów może być odbierane słowo „zamek” – szczególnie, gdy się nie dookreśli, czy chodzi o ten błyskawiczny, u drzwi, czy może sporych rozmiarów specyficzną budowlę.

Ale lojalność?

Zdecydowałem się nie prowadzić w tym konkretnym przypadku dalszej polemiki zgodnie z zasadą „różnijmy się pięknie”, jednak uważam, że temat jest absolutnie konieczny do podnoszenia i dyskutowania.

Co mnie tak boli

Boli mnie osobiście niewłaściwe określanie pewnych zjawisk bądź pojęć, gdyż prowadzi do wypaczania znaczeniowego słów. Pozwoliłem sobie jedynie odpisać oponentowi w tej dyskusji, iż w mojej ocenie ważne jest zachowanie czystości i jednoznaczności terminologicznej, aby nie wprowadzać w błąd – dzięki temu komunikacja ma szansę być jednoznaczną, a nie interpretowaną na podstawie własnych doświadczeń bądź wyobrażeń.

I tego się trzymam. Szczególnie osoby piastujące określone stanowiska, odpowiedzialne za dane zakresy biznesowe, będące autorytetami dla swoich zespołów, jak i brylując w swoich przestrzeniach, w których zapewne są świetnymi i skutecznymi fachowcami (skoro zajmują odpowiednio wysokie stanowiska), powinny jednocześnie być ambasadorami właściwej terminologii zagadnień, w których są ekspertami.
Tym bardziej, iż zauważyłem dodatkową informacje dotyczącą osoby, z którą wszedłem w polemikę – przy jej nazwisku zauważyłem dookreślenie jej stanowiska i zainteresowań „…& Loyalty Expert”.
Wtedy pomyślałem, że może to jedna z osób, która używa innego słownictwa dla gawiedzi, a innego dla fachowców, ale wówczas gawiedź nabywa od eksperta wiedzy skrzywionej pod audytorium, przez co szerzy się nieprawdziwy obraz używanych definicji.

Oczywiście, że mi również zdarzają się terminologiczne drogi na skróty, ale po zdiagnozowaniu zakresu problemu pracuję nad tym, koryguję, aby następnym razem nie wprowadzać w błąd albo przynajmniej nie budować wątpliwości.

Zasygnalizowałem zatem. Zostawiam.
Idę dalej pracować nad sobą.
 

WRÓĆ NA UZEWNĘTRZNIENIA